tatuś mnie kochał od maleńkości - mojej, rzecz jasna ;)
i moje pyszczydełko
wersja krótkowłosa
Pogadaj ze mną..
Kilka słów o mnie
  Urodziłam się jesienią. Piękną, późnolistopadową. Wieczorem. Jakieś 28 lat temu. I dobrze mi z tym wiekiem, mimo iż zmienia się on każdego roku ;)

  Na zdjęciu widać wyraźnie, jaka byłam słodka. Niestety, przeszło mi z czasem i teraz wyglądam, mniej więcej, tak, jak to ukazuje zdjęcie kolejne. Jak widać, nie ma czym się chwalić.

  Skończyłam fizykę. Powinnam uczyć w szkole, ale los chciał inaczej. Od początku października 2003 roku zajmowałam się doradztwem zawodowym w Zespole Szkół (dawniej) Zawodowych. Przez pół roku. Potem skończył się staż absolwencki i mimo wcześniejszych zapewnień - nie zostałam zatrudniona na kolejne pół roku (coś rozbiło się o to, że pierwsze pół roku "sponsorował" mnie Urząd Pracy, a potem musiałaby szkoła część kosztów ponieść, a na to nie zgodziłby się pan Starosta, czy coś w tym guście - chyba nawet nie miałam ochoty wnikać w to mocniej).

  Chciałam szkolić się jeszcze na tego "szkolnego doradcę zawodowego", ale nie ruszył kierunek.. pomijając to, że kuratorium zmieniło wymagania i wiele szkół oferujących ten kierunek, zostało na lodzie.

  Papierki liczą się, może to i dobrze, bo przynajmniej nie mam poczucia, że studiowałam tyle lat na próżno. Tak, to mam choć papierek. A nawet i dwa, bo przy okazji fizyki, zdobyłam też uprawnienia pedagogiczne.

  Hmm.. zdobyłam jeszcze papierek pokrewny temu pedagogicznemu, bo skończyłam kurs wychowawców kolonijnych. I nie mogę też zapomnieć o prawie jazdy. Oraz patencie żeglarza jachtowego ;)

  Jakoś niechronologicznie tę "makulaturę" wymieniam, ale.. czy ważna kolejność? Dziś, przyjmiemy, że nie ;)

  A teraz.. już to pisałam w kawałku o pracy - uczę fizyki. Czyli pracuję w zawodzie.

  Do tego, w związku z pracą, przeniosłam się 100km od domu rodziców. Taaa.. nie mówię, że od domu rodzinnego, bo już mi trudno określić, skąd jestem.. Miejsce, w którym mieszkam, jest PO-TFOR-NE!!! Nic się tu nie dzieje, nie ma gdzie iść, nie ma co robić po pracy... Ludzie, z którymi się spotykam, to wyłącznie ludzie, z którymi pracuję. Oszaleć można ;(

 Ale wciąż to człowiek stanowi clou mego zainteresowania światem. Poza tym.. kocham koty żagle i deszcz ;) To się wcale nie zmienia. Jedna znajoma, niejaka Ania Z. stwierdziła jakiś czas temu, że stałe we mnie jest jedno: wiecznie zmienia mi się nastrój ;), choć ostatnio constans stanowiło, że jestem niezmiernie twórcza. Moja "fątplifa tfórczość" dotyczy maltretowania html'a, bo z okazji braku farbek (papier jakiś by się znalazł, a zamiast pędzla, mam przeogromną ochotę użyć własnych palców i dłoni), wyżywam się atrystycznie w komputerze. Może nie idzie mi najgorzej, co? Pomysłów jeszcze mam wiele, a próbkę wyżywania się macie tu - to nowa szata, może nie cesarza, ale na pewno, mojej strony. Poza szatą, zmieniła się i jej zawatrość ;)


główny wątek