Ponoć żadna praca nie hańbi. Niektóre, nawet, przynoszą zaszczyt, są posłaniem, powołaniem. Niby i tak powinno być z moją pracą, ale.. po roku uczenia młodzieży w wieku pogimnazjalnym, muszę stwierdzić, że stałam się mniej szlachetna. Bardziej zgryźliwa, złośliwa, wredna i miewam często dołki... To nie jest dobry objaw.
Pracuję w zawodzie, uczę fizyki w Zespole Szkół, ponadgmnazjalnych, żeby nie było ;) i.. nie czuję, bym miała ochotę wykonywać ten zawód do końca życia. Za dużo się pozmieniało odkąd ja skończyłam szkołę.. Niby dzieci są lepiej chronione, ale co z nauczycielami??
Kto ochroni nas przed uczniami????
Życie w szkole nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy ktoś zaczyna, a nauczyciela sprawy rozpatrywane są na samym końcu... Ech..
Szczerze mówiąc, to mam trochę dość mówienia o pracy.. Żyję nią na co dzień. To nie jest zdrowe ;)
Tak mi się przypomniało ;) Przez ostatnie 10 miesięcy zdobyłam kilka papierków w temacie podnoszenia kwalifikacji (w sumie, musiałam ze względu na awans i wymagania z nim związane).
- Awans zawodowy - planowanie pracy.
- Awans zawodowy - przygotowanie dokumentacji.
- Emisja głosu.
- Zrozumieć stres i poradzić sobie z nim.
- Konflikty - źródła powstawania i metody rozwiązywania.
- Kurs instruktażowy dla kierowników wycieczek i imprez szkolnych.
- Budowa materii i rodzaje oddziaływań.
To ostatnie, to był wykład, ale liczy się do podnoszenia kwalifikacji ;)
główny wątek